Zakup działki – Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja
Obiecałam Wam, że będzie jeszcze okazja, żeby napisać osobny post o tym jak wyglądała walka o zakup działki i dlaczego trwało to 10 miesięcy. Opowiem w takim razie od początku najdokładniej jak jestem w stanie, a że wpis powstaje przy akompaniamencie butelki Perły to mam nadzieję, że przed końcem Perły lub posta nie padnę.
Jak wiadomo pierwszy, najważniejszy etap to podjęcie decyzji o tym, że to właśnie „TA” działka i, że chcemy się podjąć tak ogromnego trudu związanego z remontami/przebudowami/budową. Trzeba było zadać sobie podstawowe pytanie „Czy na pewno tego chcemy?”.
Za i przeciw lokalizacji, jak w przyszłości będzie wyglądało nasze życie, czy jak nasz syn pójdzie do liceum to czy nie będzie dla niego problemem, żeby dojeżdżać do Gdyni, albo jak moja mama będzie miała odbierać go ze szkoły to czy nie będzie to dla niej zbyt trudne ze względu na odległość i połączenie komunikacyjne.
Było wiele zagadnień przeciw, ale klimat miejsca który mnie tak zauroczył od pierwszego wejrzenia i serce, wygrało nad rozumem.
Ogromne emocje, nieprzespane noce, godziny dyskusji i jeżdżenia z domu na działkę i z powrotem. To były bardzo trudne 2 tygodnie od momentu, kiedy przyjechałam na Szmelte po raz pierwszy, a kiedy podjęłam decyzję o rozpoczęciu negocjacji ceny z właścicielami.
Klamka zapadła, a mimo to pojawiało się wiele wątpliwości, wiele uczuć mną targało i cały czas nie byłam do końca przekonana, czy to właściwa decyzja, a decyzja ta ma mieć wpływ na nasze życie na najbliższe 20 lat jak nie więcej.
Przygotowywałam się do tego momentu tak naprawę już dużo wcześniej, myślę ze minęło 1,5 roku od kiedy na poważnie zaczęliśmy się rozglądać za nieruchomością, do momentu podjęcia decyzji o kupnie działki na Szmelcie.
Wiązało się to też z przygotowaniem finansowym i z zapleczem oszczędnościowym, bo bez tego ani rusz, kiedy chce się podjąć takie ryzyko. 1,5 roku na „stand by” kiedy człowiek myśli już tylko kategoriami nasz przyszły dom.
Zakup działki – Kiedy myślisz, że wszystko już wiesz
Kiedy zapadła decyzja o zakupie Szmelty myślałam, że najgorszą część mamy za sobą. Okazało się, że koszmar, który miał się dopiero zacząć był przed nami. Udałam się do doradcy kredytowego poleconego przez moją pracownicę, która chwilę wcześniej otrzymała kredyt na zakup mieszkania.
Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie do końca sprawy, czym różni się transakcja pomiędzy kupnem mieszkania, a kupnem działki zabudowanej nieruchomościami do remontu, a różniła się wszystkim.
Pani, z którą rozpoczęłam współpracę, maglowała mnie we wszystkich możliwych kierunkach, tysiące pytań, dokumentów do podpisania, wymiana maili, pism, telefonów, smsów, kilometry stron, przeskanowanych, przesłanych, podpisanych.
W międzyczasie podpisanie umowy przedwstępnej. Zdecydowaliśmy się na mniej standardową formę a mianowicie podpisanie umowy cywilnoprawnej bez zadatku, dlatego że temat zakupu działki nie był taki prosty i klarowny jak standardowy zakup działki bez zabudowań czy domu do remontu. Więc nasza umowa nie była aktem notarialnym, a obustronnym dokumentem zawartym w biurze nieruchomości.
Nie zabezpieczała nas przed tym, że nasi sprzedający mogą sprzedać nieruchomość komuś innemu, ale też nie obarczała nas żadnymi żądaniami w momencie, kiedy nie uda nam się uzyskać kredytu na nieruchomość. Umowa została podpisana 15 mają 2017 roku, czyli minął już rok od tamtego momentu (zupełnie o tym zapomniałam). Byłam pełna radości i nadziei na to, że w ciągu 2-3 miesięcy będziemy już mieli nad czym pracować.
Kiedy myślisz, że jesteś w dobrych rękach profesjonalisty
Po 1,5 miesiąca od pierwszego spotkania z Panią doradczynią zgromadziłam chyba w końcu wszystkie niezbędne dokumenty, a moja frustracja urosła do mega rozmiarów, bo za każdym razem, kiedy już myślałam ze jest wszystko okazywało się, że to nadal za mało i dochodziła lista coraz to nowych papierów.
Papierologii nie było końca, a ja się czułam tak jak by mi ktoś zaglądał w tyłek (przepraszam za tak obrazowe przytoczenia, ale takie były właśnie moje odczucia). Podpisałam dokumenty do trzech banków. Dostałam informację, że dokumenty zostały złożone i trzeba czekać na decyzję.
W między czasie został sporządzony operat szacunkowy wyceny działki z budynkami i bez budynków. Przez miesiąc dopytywałam się o postępy prac. Ciągle słyszałam ze trzeba czekać, że analityk pracuje, że będą ściągać dane z BIK i że mam się niczym nie martwić, że ona nad wszystkim panuje.
Którejś nocy obudziłam się od 3-4 nad ranem z przerażeniem, bo dotarło do mnie, że bank może oczekiwać ode mnie wyburzenia budynków, bo jest na nie prawomocna decyzja rozbiórkowa której ja absolutnie nie chciałam realizować, o czym doradca wiedziała od samego początku. O 7 rano napisałam smsa czy my na pewno mamy poprawnie złożony wniosek. Dostałam zapewnienia, że tak, że oczywiście i że bank nie ma prawa żądać ode mnie rozbiórki.
Po kilku dniach okazało się, że nie tylko ma prawo, ale zażądał i to nie jeden, a dwa banki (do trzeciego jak się okazało nie wysłała nawet wniosku). Decyzja w obu bankach była pozytywna, a warunkiem do wypłaty środków było uprzątnięcie terenu z budynków które się na nim znajdowały. Bank chciał sfinalizować samą działkę bez nieruchomości.
Byłam załamana, a za 2 tygodnie kończyła mi się umowa ze sprzedającymi. Wiedziałam, że nic już nie ugram i trzeba poszukać alternatywy. Nie dałabym rady wszcząć całej procedury od nowa tak jak ona powinna być przeprowadzona od początku, czyli wniosek nie na zakup działki budowlanej, a na zakup działki i remont budynków.
Wpadłam w panikę, ale z odsieczą przyszła koleżanka i skontaktowała mnie ze swoją doradczynią. Po kilku próbach podejścia do tematu pojawiła się propozycja kredytu inwestycyjnego, co było najlepszym i najszybszym do zrealizowania tematem ze względu, na czas którego miałam bardzo mało.
Ostatecznie rozpoczęłam współpracę, z doradcą którą polecili mi dwaj moi klienci. Po kilku kalkulacjach jeden bank dał dobre warunki, ale okazało się, że nie mogą zrobić tak wysokiego finansowania na niezabezpieczonym kredycie, ale możemy podejść do procedury kredytu inwestycyjnego zabezpieczonego nieruchomością.
Pojawił się impas, bo skończył mi się czas zawarty w umowie z właścicielami działki. Postanowiłam się poddać. Po 3 miesiącach nierównej walik, przepłakanych i nieprzespanych nocach przyszedł czas, żeby spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć sobie szczerze, że wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią mi, że mam sobie dać spokój.
Byłam akurat w drodze powrotnej z budowy w Malborku, zebrałam się w sobie i zadzwoniłam do agenta nieruchomości mówiąc mu, że raczej nie mam już szans na realizacje tematu na co agent mi odpowiedział, że temat jest zawieszony, bo się okazało, że działka nie ma dostępu do drogi publicznej i że służebność zostanie ustanowiona najwcześniej za 4 miesiące.
Agent powiedział wtedy prorocze słowa „Pani Aniu, Pani musi kupić tą działkę, bo ta działka czeka na Panią”. Temat finansowania ostatecznie upadł tydzień później w momencie, kiedy prawie spóźniona wpadłam na lotnisko w drodze na urlop do mojej przyjaciółki do Trondheim. Zadzwoniłam Pani z banku z informacją, że chcieliby sfinansować zakup działki i remont budynków, ale przy tak krótkim terminie jak 8 lat na spłatę, rata przerastała dwukrotnie moje możliwości finansowe.
Zakup działki – Zaplanuj sobie coś, a możesz mieć pewność, że życie będzie miało dla ciebie zupełnie inny plan
To był dla mnie deadline, powtarzałam cały czas, że do mojego urlopu wszystko musi być załatwione, bo inaczej nie będzie miał on sensu. Dlatego właśnie los mi sprezentował taki psikus i odebrał mi ostatnią szansę na sfinansowanie tematu. Ten tydzień urlopu dał mi jednak możliwość spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy.
Po powrocie zadzwoniłam do agenta nieruchomości i powiedziałam mu wprost, żeby wystawili działkę ponownie na sprzedaż i jeśli się sprzeda to trudno, a jak nie to ja w międzyczasie na spokojnie zacznę znowu załatwiać dokumenty tym razem właściwą procedurą, czyli hipoteka na działkę i na remont budynku.
Temat wrócił między wrześniem i październikiem zajęła się nim z doradcą, która współpracowała z moimi dwoma klientami i która pomogła mi też wcześniej przy próbie zamknięcia kredytu inwestycyjnego, który ostatecznie okazała się za drogi. Bardzo się zaangażowała w ten temat, dlatego chciałam z nią dalej współpracować.
W końcówce roku przy wyrobionych normach na 2017 rok banki nie były zbyt przychylne do realizacji marzeń swoich klientów i spotkałam się z kolejnym bankiem, który zażądał ode mnie samej działki bez budynków. Tym razem dostałam konkretną odpowiedz „Pani nieruchomość nie jest dla nas atrakcyjna biznesowo” w końcu to ja mam wizję, a bank interesują czyste liczby i kalkulacje, a im się nie kalkulowało. Po poprzedniej porażce z lipca postanowiłam jedną ważną rzecz, że tym razem nie dam się wykończyć psychicznie.
Podjęłam decyzję, która od samego początku odrzucałam jako za bardzo ryzykowną. Zdecydowałam się na sfinansowanie działki w dużej mierze z własnych środków uszczuplając tym samym o 2/3 fundusz na remont. Ryzyk fizyk jak to się mówi, a marzenia trzeba spełniać, bo same się nie spełnią. Takim właśnie sposobem 1 lutego 2018 roku stałam się oficjalnie właścicielką działki w Rumi na Szmelcie, a dalsza część tej opowieści dzieję się już teraz w czasie rzeczywistym.
2 komentarze
Odważna, silna kobieto, gratuluję!
Dzięki wielkie! :*